Ten anioł nie jest monumentalny, nie świeci jak neon, nie krzyczy „patrz na mnie”. A jednak przyciąga wzrok. Ten ceramiczny anioł to trochę jak szept wśród zgiełku — subtelny, ale wyraźny. Składa się z dwóch części połączonych drutem, jakby sam był metaforą relacji: skrzydła i księżyc, splecione w jedną całość. W dłoniach trzyma złote serce — nie na pokaz, raczej jakby chciał je komuś podać, ale jeszcze nie wie komu.
Nie ma tu idealnych proporcji ani symetrii. Jest za to tekstura, niedoskonałość, ślad ręki. I to właśnie sprawia, że ten anioł nie jest tylko dekoracją. Jest obecnością. Może nie rozwiąże żadnych problemów, ale potrafi przypomnieć, że warto czasem zatrzymać się i spojrzeć w górę — albo w głąb.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz